czwartek, 24 stycznia 2013

Inaczej.

Ale mam zmienne humorki. Jednego dnia jestem wesoła i wszystko jest w porządku, drugiego jestem przybita i wszystko mnie drażni. Jak jest dzisiaj? Sama nie wiem. Chyba tak... Och!
Strasznie nudno u mnie. Ta nuda mi nie sprzyja. Chodzę i jem, co jest równoznaczne z kaloriami... masakra! Nie wiem nawet o czym pisać. Dziś chyba idę do koleżanki na noc, jutro jadę na kręgle... A międzyczasie będę się uczyć biologii... -.-


  przekroczyć limit, grać o radość dalej, być zawsze krok przed nimi, bo czas nigdy nie staje.

środa, 23 stycznia 2013

shhhhh....

Helołsy :D fajny dzień dziś :D mam dobry humor, ale napisałam smutnego imagina :D taki strasznie denny, że nawet mi się nie podoba ale musze coś dodać, więc przepraszam :)))) napisze wieczorem bajajajajajaja ;'D
<Włączyć>
Będzie to smutny imagina i beznadziejny, więc przepraszam za niego.
od razu mówię, że to tylko imagin nic takiego nie miało miejsca!.


Kolejny dzień bólu, rozpaczy. Kolejne szanse i kolejne zawiści. Jak to jest być szczęśliwa? Czy ja kiedyś taką będę? O co chodzi w tym popapranym życiu? Moje myśli od dawna skupiały się na nim. Na tym podłych człowieku, który tak namieszał w moim życiu. To było kilka lat temu, kiedy byłam jeszcze młodą dziewczyną z długimi blond włosami, pięknymi niebieskimi oczami i figurą modelki. Nigdy się nie wywyższałam moją urodą. W moim świecie byłam z wszystkimi równa. Nigdy nie chciałam być taka jak ona. Jak ta z która widywałam się codziennie. Kiedyś byłyśmy przyjaciółkami, to prawda. Była zabawna, zwariowana, ale też pomocna w stosunku do tych, na których jej zależało. Ale z czasem to się zmieniło. Dlaczego? Sama nie wiem.
Było to kilkanaście lat temu. Siedziałam na przerwie i rozmawiałam z Melanie. Tak właśnie, tą Melanie. Z dziewczyną która tak zniszczyła moje życie. Ale wtedy było inaczej, wtedy ją kochałam, podziwiałam, szanowałam.
-Patrz na tego przystojniaka- wskazała palcem na Maxa.- Wiesz, zawsze chciałam go zaliczyć i chyba nadszedł ten czas, żebym zaczęła działać.
Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć, jak ją zatrzymać. Przecież Max, był dla mnie wszystkim.
-Mel nie rób tego. Tak nie można, przecież ten chłopak ma uczucia.- Zaczęłam.
-A gówno mnie obchodzi co on czuję, ja chce się tylko zabawić.- Uśmiechnęła się figlarnie i zanim zdążyłam przemówić jej do rozumu, ona już gawędziła z Maxem. Zalała mnie fala niepokoju. Amber zrób coś, podpowiadał mi mały głosik w mojej głowie, ale ja byłam zbyt sparaliżowana, żeby coś zrobić. Stałam jak kołek, wpatrując się w nich jak w obrazek. Melanie do mnie mrugnęła, co było jednoznacznie z tym, że wszystko idzie po jej myśli. Postanowiłam tam podejść, zebrałam się w sobie. Podchodząc do nich, zastanawiałam sie co ja robię, przecież i tak mi się nie uda ich rozdzielić, jest za późno, a poznałam to po figlarnym chichocie Mel.
-O! Amber dobrze, że jesteś- zawołała na mnie przyjaciółka. Max zauważały, że przyszłam. Spojrzałam w jego oczy. Niebieskie oczy, które tak kochałam, a jednocześnie ich nienawidziłam. On tylko uśmiechnął się do mnie. Ale to nie był taki zwykły uśmiech. Wydawał się mile zaskoczony, że mnie widzi. Patrzył na mnie, tak, tak inaczej niż zwykle.
-Cześć- przywitał się. Posłałam mu uśmiech, po czym przeniosłam wzrok na Mel.
-Abs, musisz nas usprawiedliwić u nauczycieli. Zrywamy się z lekcji- popatrzyła na mnie znacząco.
-Ale, ale jak to?- zapytałam próbując udać obojętną.
-Po prostu powiedz, że źle się poczuliśmy i poszliśmy do domu- wyjaśniła.
Chciałam coś powiedzieć ale przerwał mi dzwonek. Na korytarzu zrobiło się tłoczno, Mel załapała rękę Maxa i razem zaczęli przedzierać się w stronę wyjścia, przez przybyły tłum. Zanim się zorientowałam, zniknęli mi z oczu. Popychana przez innych uczniów, osunęłam się na ziemie, zdając sobie sprawę, że właśnie straciłam chłopaka, który był dla mnie wszystkim. Czemu się dziwisz, słyszałam w swojej głowie, sama jesteś sobie winna. Na korytarzu zrobiło się pusto, zaczęły się lekcje, a ja nie miałam zamiaru na nie iść. Ostatkiem sił podniosłam się z zimnej ziemi, chwyciłam swój plecak i kiedy miałam odejść w stronę tylnego wyjścia, usłyszałam swoje imię.
-Amber
Ten głos poznałabym wszędzie, ale wtedy wydawało mi się, że to tylko moje omamy. Nie zwracając uwagi na głos dochodzący gdzieś zza mnie, szłam gorączkowo przed siebie, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu.
-Amber
Usłyszałam znowu. Łzy bezsilności spływały po moim policzku, mocząc włosy oraz ulubioną, fioletową bluzkę, którą dostałam w prezencie od mamy.
-Amber
Nie wytrzymałam. Odwróciłam się na pięcie, w stronę dochodzącego, niebiańskiego głosu, myśląc, ze już kompletnie zwariowałam. Jednak z moją głową wszystko było w porządku. Przede mną stał on. Z niepokojem na twarzy, wpatrywał się w moje załzawione oczy. Odgarnął kosmyk moich blond włosów, i założył za ucho. Wierzchem dłoni przejechał po moim policzku, od skroni do warg. Nie wiedziałam czy to rzeczywistość, czy może ja straciłam przytomność i bujam w obłokach. Jedno było pewne. Przede mną stał Max. Jego spojrzenie nie wyrażało nic. Uśmiechał się delikatnie, ale po za tym nic nie mówił. Nagle ujął moją twarz w dłonie i zbliżył swoje wargi do moich. Mój oddech przyśpieszył. Max musnął delikatnie moje usta, po czym wpił się w nie. Stałam nieruchomo , a moje serce o mało co nie wyskoczyło mi z piersi. Max przerwał pocałunek i popatrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami, które tak w nim kochałam. Zamknęłam oczy, chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Znów poczułam jego wargi na swoich, ale tym razem to było tylko muśnięcie. Kiedy na powrót otworzyłam oczy, stałam na korytarz zupełnie sama. Gorączkowo się rozglądnęłam, ale nigdzie nie dostrzegłam chłopaka.
-Wszystko w porządku?- usłyszałam gdzieś w dole.
Opuściwszy wzrok, zobaczyłam małą dziewczynkę z dużymi zielonymi oczkami i pięknymi kręconymi loczkami.
-Tak- zmusiłam się do uśmiechu.- Wracaj do klasy. 
-A dlaczego pani płaczę, to przez tego chłopaka z którym panienka się całowała?
Czyli to jednak nie był wytwór mojej wyobraźni. Max był tu, możne nadal tu jest i przysłuchuje się tej rozmowie. Ale w takim razie, co z Mel?
-Nie skarbie. To nie przez niego- skłamałam.
-No dobrze, to niech się pani uśmiechnie- powiedziała na odchodne.
Pomachałam jej na pożegnanie. Ta zniknęła za rogiem korytarza. Znów zostałam sama. Gdzie jest Mel? Czy jest z Maxem? Co miał znaczyć ten pocałunek z przed chwili? Przejechałam palcem po swoich wargach, wspominając tą chwilę, która w przyszłości na pewno sprawi mi sporo bólu.
Kiedy weszłam do domu od razu skierowałam się do swojego pokoju, nawet nie witając się z rodzicami. Miałam tego wszystkiego dość. Mętlik panujący w mojej głowie, był jednym wielkim supłem, którego nie potrafiłam rozwiązać. Kiedy leżałam na łóżku, pogrążona w zamyśleniu, zadzwonił telefon. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam. Nie powiedziała nawet 'hallo' od razu przeszła do rzeczy.
-Myślisz, że ja się zabawiłam nim dla zabawy? No proszę cię, on nie jest tego wart. Zrobiłam to ze względu na ciebie, wiedziałam, ze coś do niego czujesz. Zawsze patrzyłaś na niego w inny sposób. A najgorsze było to, że on tez cię kochał. Powiedział mi to, zaledwie kilka dni temu. Nie powiedziałam ci tego, bo byłam zazdrosna. Zawsze byłaś ode mnie ładniejsza, nie mogłam tego znieść. Chciałam ci dopiec, no i proszę, popatrz co z tego wyszło. Powiem ci, że Max jest rewelacyjny chłopakiem. Tak łatwo dał się nabrać, że mi na nim zależy. Wiesz i to ja go nasłałam na ciebie, żebyś go pocałowała. Wiedziałam, ze zaboli cię to trzy razy mocniej. Powiem ci jeszcze jedno. Nigdy cię nie lubiłam.
Po tych słowach zakończyła a mi mój telefon upadł na ziemie z głuchym hałasem.


Wiem, ze denny ;')

Życie jest jak puzzle. Zamiast cieszyć się tymi elementami, które już ułożyliśmy zwracamy uwagę na te, których nie ma
lov ♥

czwartek, 10 stycznia 2013

Elllooo

 Hej parófki :D u mnie coraz lepiej :D wychodzę na prostą :D jutro jedziemy na łyżwy, ale się cieszę :D choć mam przeczucie, że coś się stanie... ale to głupie przeczucie, którego nie jestem pewna :)
W sobotę dyskoteka i urodziny Malika *.* mój kochany, będzie mieć już 20 lat... hahahaha xd nie słucham lalalala :D Ostatnio przybyło mi pięciu mężów :D -----> Janoskians :) ale nie będę się teraz rozpisywać, o tym kiedy indziej :D AALEE mam pomysł na imagina :D super będzie :D o mnie i o Janoskians xD a w sobotę lub niedzielę napiszę z One Direction ♥ jak ja ich kocham, bez tej dziesiątki, życie byłoby szare i denne ♥

 No i Imgan  Mary :D  Włączyć <Coldplay> i miłego czytania ;P


 Chyba dopiero teraz, oprócz lokowanego, ktoś zauważył, że przyszłyśmy. Wszyscy popatrzyli na Nialla, a przy okazji zauważyli nas. Od razu do nas podeszli. Boże... człowiek nie możne mieć prywatności. Wszyscy mnie ściskali, całowali, normalnie nienormalne... PF! no ale dobra.... przyznam, że mi się to podobało, szczególnie całus od takiego jednego, jak mu to... Dany, tak, to imię zapamiętałam, jako jedyne. Był słodki, nawet bardzo słodki. Ciekawe czy jest z cukru...? wiem! ugryzę go...! Już zabierałam się do dzieła, byłam bardzo bliziutko jego niebieskiej bluzy, kiedy naglę ktoś wpadł do salonu. Było to pięć postaci ubranych w kolorowe rajstopy, peleryny oraz maski. 
Wyglądali komicznie. Wskoczyli do salonu, wtedy jeden z nich krzyknął "Na ziemię". W pomieszczeniu  wszyscy wybuchli śmiechem, napastnikom to się chyba nie spodobało, ponieważ chłopakowi który stał po mojej prawej, miał bluzkę w paski, oraz marchewkę w ręku, przyłożyli plastikowy pistolet do głowy.
-Śmieszy cię coś?!- zapytał facet w pomarańczowych rajstopach. Lokowany zaczął się śmieć jeszcze głośniej, wtem, jeden z zamaskowany podszedł do Alex.
-No proszę, proszę, cóż to za ślicznotka!
-Patrz tu następna!- zauważyłam ruch za moimi plecami, odwróciła się i zobaczyłam jakiegoś debila, z dużym czerwonym nosem klauna, oraz różowej peruce.
-Coś w tym roku nasze bojsy zaopatrzyły się panienki, patrzcie, tu też są!- powiedział jeszcze inny, podchodząc do Danielle, takiej blondyni oraz jeszcze jednej...
Nagle, pajace w rajstopach zaczęli się śmieć. Chłopak trzymający ...Louisa! O właśnie! Tak mu było! Jej jestem geniuszem.... wracając, chłopak trzymający Louisa pociągnął za spust a z pistoletu wystrzeliła woda. Wszyscy zaczęli się drzeć i chować pod stoły, krzesła, ponieważ idioci w pelerynach wszystkich oblewali wodą wydobywającą się z pistoletów.
Kiedy już wszyscy się ogarnęli, chłopcy w rajtuzach poszli się przebrać. My z dziewczynami trochę ogarnęłyśmy salon, bo było w nim pełno wody. Co prawda nie chciało mi się sprzątać, no ale z grzeczności musiałam. Chwila jak im to.... o wiem! Tak, więc Zeyij, Liam, Louis, Lokowany, Nialler i ciacho oglądali TV. Natomiast ze schodów schodzili pajace. Robili wejście smoka. Wyglądało to komicznie, ponieważ każdy z nich strzelał jakieś pozy, udawali, ze machają do tłumu. W ogóle, takie dziwaki.
-Co robimy?- zapytał ponowie Niall, kiedy wszyscy usadowiliśmy się na kanapie.
-Może zagramy w butelkę?- zapytał lokowany.-Lepiej się poznamy...
-Ale do wyzwania zaliczamy tez całowanie, prawda?- zapytało ciacho, patrząc na mnie figlarnie.
Z uśmiechem na mordce spuściłam wzrok.
-Tak- przytaknął mu Zejjjn i popatrzył z uśmiechem na swoją dziewczynę.
Zauważyłam, że Alex w tej chwili tak jakby posmutniała. Dziewczyna wstała z miejsca i poszła do kuchni, rzucając pod nosem, ze idzie się napić. Chciałam za nią pójść, ale wyprzedził mnie jakiś chłopak.
-Mary, Mary, to zgadzasz się?- z zamyślenia wyrwał mnie Dany.
-Co? Że na co?
-No na grę w butelkę.
-Jasne- odparłam.
Zauważyłam, że Alex wraca wraz z chłopakiem z bananem na twarzy. Yhyyyy... Coś się święci... Ech! te nastolatki! Zwariować z nimi można! Ciągle tylko miłość, miłość i miłość, a propos ten chłopak, Danny...
-To co? Gramy!- krzyknęła Alex, potrząsając jakąś pustą butelką.
Usadowiliśmy się w kółku. Bardzo dużym kółku. Więc to było tak. Siedziałam ja, po mojej prawej lokowany, później blondyna, obok niej Liam, później Danielle, obok dziewczyny taki czarny, jak mu to było... James ! właśnie James. Obok niego siedziała Elka, później Zejn, który siedział obok Alex, a obok niej Luke, obok Luka Nialler, później Beau obok tego dziwaka, Danny, obok którego siedział Daniel tak zwany Skip, który siedział obok Louisa, ten znów siedział obok Jaia obok którego siedziałam ja. No, chyba wszyscy.
-Ja zaczynam!- krzyknął lokowany i chwyciła za butelkę, którą wprawił w ruch.
Przez pewien czas patrzyłam, jak butelka się kręci, kiedy zaczęła zwalniać, była mnie tak blisko, że w myślach powtarzałam tylko *Kuźwa  tylko nie ja, Kuźwa tylko nie ja x100000* ale na szczęście zatrzymała się na Jaiu. Odetchnęłam z ulgą.
-Jai... kochanie ty moje- zaczął Harry.- Pytanie czy wyzwanie?
Jai zastanawiał się przez chwilę. Hm! Ciekawe, są dwa Jaie. Jeden siedzi koło mnie, drugi obok Alex... ale jaja.....
-Pytanie- odparł chłopak.
Harry udawał, że myśli, a wszyscy patrzyli na niego z wyczekaniem.
-Z iloma dziewczynami się już całowałeś?- wystrzelił.
Wszyscy zrobili "Uuuuu" i popatrzyli na Jaia.
Chłopak wydawał się zmieszany.
-Nie mogę zmienić na wyzwanie?- zapytał po chwili.
-Nie!- krzyknął Harry.
-Dobra, to... sześć-Powiedział Jai na odczep.
-Jai, a wliczyłeś mnie, słońce?- Zapytał Beau i cmoknął chłopaka w policzek.
Wszyscy zaczęli chichotać. Jai wziął butelkę i nią zakręcił, padł na Perrie.
-Pytanie czy wyzwanie?- zapytał.
-Całowanie- odpowiedziała dziewczyna i mrugnęła do Zayna.
-Ale... no dobra. To gramy w butelkę na wyzwanie i całowanie, zgadzacie się?- zapytał Jai.
-Jasne- odparli wszyscy, poza mną i Alex.
-Więc Pezz, pocałuj.... Daniela w policzek.
Perrie wydawała się być niezadowolona, ale podeszła do niego i wykonała swoją robotę. Z uśmiechem na twarzy powróciła na swoje miejsce.
-No, dawać mi tą butelkę, zaraz tu mistrzunio wkroczy do gry- zaśmiała się zacierając ręce.
Butelka zakręciła się, po czym wycelowała w Nialla.
-Ho,Ho,Ho Hooooran! Dobra Horan, wyzwanie vs całowanie?
-No to ja wezmę... wyzww....
-CAŁOWANIE!- przerwał mu Lou.
-Ej! Co to ma znaczyć?!- zapytał oburzony Horan.
-Dobra, więc pocałuj..... Elkę.
-Ej! To nie miało tak wyglądać!- powiedział wściekły Louis.
-Peszek- powiedział Niall i cmoknął Elkę w polik. 
Kolejne kilka kolejek przebyło całkiem zabawnie. Louis musiał pocałować Hazze, albo Liam miał dotknąć łyżki, ale stchórzył. Danielle miała zatańczyć kaczuchy. Podsumowując: dom wariatów.
-Dobra teraz ja kręcę- powiedział Jemes i zakręcił butelką.
Pech chciał, że padło na mnie.
-Mary, złotko ty moje- zachichotałam.- Wyzwanie czy całowanie?
-Wyzwanie- odrapałam a wszyscy zrobili "buuu" pokazałam im język i skierowałam wzrok na Jamesa.
-Dobra więc twoim wyzwanie będzie pocałować Dannego!- powiedział po czym zaczął się śmieć z swojego nikczemnego planu. 
Troszkę skołowana, zaczęłam wstawać. Każdy z uwagą na mnie patrzył. Alex uśmiechała się do mnie. No super! Ta kretynka już pewnie obczaiła, że Dany mi sie podoba... co ona jasnowidz jakiś?!
Podeszłam do Dannego i szybko pocałowałam go w policzek, już chciałam odejść, ale zatrzymały mnie słowa Jamesa.
-Czy ja powiedziałem "w policzek"? Nie? No właśnie! Więc proszę go POCAŁOWAĆ!
Co on do cholery pieprzy?! Znaczy chciałam to zrobić... ale tchórzyłam.
-Ja nie gryzę- powiedział Danny i stanął na przeciwko mnie.
Uśmiechnęłam się delikatnie, moje policzki zaczerwieniły się. Wszyscy z uwagą na nas patrzyli. Zauważyłam, że Perrie szepcze o czyś z Alex i mają z tego niezły ubaw. Po chwili do ich konwersacji przyłączyła się Dann i Elka. Super! Ja tu mam przeżyć coś pięknego a ten sobie plotkują!
Zanim się zorientowałam, Danny złączył nasze usta w pocałunku. Poczułam jak po moim ciele przebiegają dreszcze. Wszyscy zaczęli robić "ochy" i "achy" a lokowany zaczął gwizdać. Ja nie czułam nic, jakbym była w pomieszczeniu tylko ja i Danny. To było coś wspaniałego.
Po chwili odsunęłam się od niego delikatnie i posłałam mu uśmiech, ten zrobił to samo, po czym mnie przytulił.


Ejooo :D sory Mary, że taki kiepski ale cierpię na brak weny ;* buziaki dla was :D


hahahaha i opis który mnie rozwalił xD

Ta truskawka jest bezczelnie czerwona...




wtorek, 1 stycznia 2013

Joł

Wiecie, nie chcę się rozpisywać, więc wstawiam wam obrazek, który idealnie opisuje mój stan.
No i Imgan dla mojej Mary :D Na Sylwka, jednak podzieliłam go na dwie części.
Włączyć <Coldplay> i miłego czytania ;P


 Siedziałm z Alex, na jej kanapie i oglądałyśmy jakiś durny program, który z każda minuta mnie nudził coraz bardziej. Dziś Sylwester, a my co? Siedzimy na kanapie i wcinamy popcorn. Taaa... super impreza . Alex bawiła się swoimi włosami, dziś zamiast kręconych miała proste. W ogóle wyglądała inaczej. Była umalowana, miała na sobie amarantową, zwiewną koszulkę z cekinami, na to czarną koszulę, spodnie i kilka bransoletek, zdziwiło mnie to, bo imprezy wcale nie organizowała. Ja natomiast miałam na sobie jakąś starą koszulkę mojego brata. Wyglądałam beznadziejnie, ale przecież nigdzie się nie wybierałyśmy. Nagle Alex dostała sms-a, przeanalizowała wiadomość, wyłączyła telewizor i spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Chodź- powiedziała po czym pociągnęła mnie za rękę.
Posłusznie wstałam i szłam za Alex, po krótkiej drodze stanęłyśmy przed jakimiś drzwiami.
-Gotowa?- zapytała mnie brunetka.
-Na co?- zapytałam zdziwiona.
-Zobacz mój mały świat- powiedziała po czym otworzyła przede mną drzwi i puściła mnie przodem. Zatkało mnie. Choć znałam dom Ale, jak swój własny, nigdy nie byłam w tym pokoju.
Kolorowe ciuchy wiszące na wielorakich wieszakach, spodnie, spódnice, bluzki, sukienki- wszystko tu było.
-Podoba ci się?- zapytała moja towarzyszka.
-Wow- tylko tyle zdołałam wykrztusić.
-Wybierz co chcesz.
-Co? Nie mogę, Alex, przecież to należy do ciebie.
-Spokojnie, oddasz mi- wyjaśniła.- To na dzisiaj. Wybieraj coś szybko, a ja zrobię ci makijaż. Tylko żwawo! Mamy mało czasu!
-Mało czasu na co?- zapytałam ale nie dostałam odpowiedzi.
Zaczęłam przeglądać różne ciuchy i nie mogłam niczego wybrać, nie, inaczej. Nie mogłam się zdecydować, najchętniej włożyłabym na siebie wszystko. Alex siedziała niecierpliwie na jednym z foteli i co chwilę mnie poganiała. W końcu wstała i z manekina ściągnęła piękny zestaw.
-Ubieraj, ciamajdo, bo się w życiu nie wybierzesz, a już i tak jesteśmy spóźnione!- powiedziała brunetka rzucając we mnie ciuchami. Z kwaśną miną poszłam do łazienki ubrać wybrane przez Alex ciuchy. Były cudowne. Czarne spodnie idealnie opinały mój tyłeczek, a czarna, fikuśna bluzka, była świetna. Ubrana wyszłam z łazienki i zaprezentowałam sie kumpeli.
-Wyglądasz nieziemsko! A teraz make-up, włosy, paznokcie! Chodź!
Weszłam do łazienki, usadowiłam się na krześle a moją koleżanka robiła mnie na bóstwo.  Co prawda ciągnęła mnie za włosy, u maziała mnie maskarą, ale byłam jej tak wdzięczna,więc postanowiła na nią nie krzyczeć.... hahaha, nieee...
-Co ty robisz? Weź trochę uważaj! I powiedz mi do cholery gdzie idziemy!-wybuchnęłam.
-Dobra gotowe, możesz otworzyć oczy.
Wstałam z krzesła i otworzyłam moje ślepia. To co zobaczyłam było nie z tej planety... zatkało mnie ponownie. Odbicie w lustrze zupełnie nie przypominało mnie. Stała tam dziewczyna z idealnie wyprostowanymi włosami, idealnie ułożoną grzywką i idealnym makijażem. Wyglądała cudownie.
-To..ja?- zapytałam.
-No chyba nie Samara Morgan- odpowiedziała mi z ironią, wybuchnęłyśmy śmiechem.- Dobra idziemy.
-Gdzie?
-Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie- odpowiedziała brunetka a ja przewróciłam oczami.
Ubrałyśmy płaszczyki oraz trzewiczki i wyszłyśmy na dwór. Było zimno, bardzo zimno. Podeszłam do samochodu Alex, ale ta tylko dziwie się na mnie popatrzyła.
-Co ty robisz?- zapytała mnie.
-Chyba ty, ziemno jest, nie idę nigdzie na nogach.
-Chodź, to niedaleko.
Po kilkunastu próbach namówienia mnie na ten pomysł w końcu uległam. Szłyśmy może jakieś pięć minut, gdy Alex skręciła w uliczkę jakiegoś dużego, kremowego domu.
-Czemu stoisz?- zapytałam.
-Bo już doszłyśmy na miejsce.
Popatrzyłam na nią zdziwiona. Nie odzywając się podeszłyśmy do drzwi. Zmierzyłam wzrokiem cały dom. Co to ma znaczyć? Kto tu mieszka? Co kombinuje Alex? O co tu chodzi? Dziewczyna zadzwoniła na dzwonek. Nie musiałyśmy długo czekać. Z otwarciem drzwi, uderzyła nas fala głośniej, skocznej muzyki.
-SSsssssiemka Alexxxxxx!!!- powiedział jakiś chłopak i rzucił się jej na szyję. Miał blond włosy i duże, piękne niebieskie oczy, musiałam przyznać, że był bardzo słodki.
-Cześć Niall- opowiedziała moja towarzyszka i przytuliła chłopaka.- Niall poznaj moją kumpelę Mary.
-Cześć Mary, witaj w naszych skromnych progach- powiedział chłopak. Uśmiechnęłam się delikatnie.- To co? Zapraszam.
Weszłyśmy do środka, Niall zabrał nasze płaszcze i pokierował abyśmy szły do salonu, tam są "chłopaki"- jak to określił. Patrzyłam na Alex, ta spojrzała na mnie i pokazała mi, abyś się uśmiechnęła, tak też zrobiłam. Po chwili drogi, weszłyśmy do dużego, przestronnego salonu. Na kanapie siedziała piątka chłopaków, oraz trzy dziewczyny. Popatrzyłam niepewnie na Alex.
-No w końcu jesteście- powiedział jeden chłopak. Miał burzę loków na głowię, zielone oczy, a był ubrany w biały podkoszulek i jeansy.
-Co robimy?- zapytał Niall, który nie wiadomo kiedy pojawił się za nami.
Pomyślałam, ze ten wieczór zapowiada się ciekawie.