środa, 23 stycznia 2013

shhhhh....

Helołsy :D fajny dzień dziś :D mam dobry humor, ale napisałam smutnego imagina :D taki strasznie denny, że nawet mi się nie podoba ale musze coś dodać, więc przepraszam :)))) napisze wieczorem bajajajajajaja ;'D
<Włączyć>
Będzie to smutny imagina i beznadziejny, więc przepraszam za niego.
od razu mówię, że to tylko imagin nic takiego nie miało miejsca!.


Kolejny dzień bólu, rozpaczy. Kolejne szanse i kolejne zawiści. Jak to jest być szczęśliwa? Czy ja kiedyś taką będę? O co chodzi w tym popapranym życiu? Moje myśli od dawna skupiały się na nim. Na tym podłych człowieku, który tak namieszał w moim życiu. To było kilka lat temu, kiedy byłam jeszcze młodą dziewczyną z długimi blond włosami, pięknymi niebieskimi oczami i figurą modelki. Nigdy się nie wywyższałam moją urodą. W moim świecie byłam z wszystkimi równa. Nigdy nie chciałam być taka jak ona. Jak ta z która widywałam się codziennie. Kiedyś byłyśmy przyjaciółkami, to prawda. Była zabawna, zwariowana, ale też pomocna w stosunku do tych, na których jej zależało. Ale z czasem to się zmieniło. Dlaczego? Sama nie wiem.
Było to kilkanaście lat temu. Siedziałam na przerwie i rozmawiałam z Melanie. Tak właśnie, tą Melanie. Z dziewczyną która tak zniszczyła moje życie. Ale wtedy było inaczej, wtedy ją kochałam, podziwiałam, szanowałam.
-Patrz na tego przystojniaka- wskazała palcem na Maxa.- Wiesz, zawsze chciałam go zaliczyć i chyba nadszedł ten czas, żebym zaczęła działać.
Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć, jak ją zatrzymać. Przecież Max, był dla mnie wszystkim.
-Mel nie rób tego. Tak nie można, przecież ten chłopak ma uczucia.- Zaczęłam.
-A gówno mnie obchodzi co on czuję, ja chce się tylko zabawić.- Uśmiechnęła się figlarnie i zanim zdążyłam przemówić jej do rozumu, ona już gawędziła z Maxem. Zalała mnie fala niepokoju. Amber zrób coś, podpowiadał mi mały głosik w mojej głowie, ale ja byłam zbyt sparaliżowana, żeby coś zrobić. Stałam jak kołek, wpatrując się w nich jak w obrazek. Melanie do mnie mrugnęła, co było jednoznacznie z tym, że wszystko idzie po jej myśli. Postanowiłam tam podejść, zebrałam się w sobie. Podchodząc do nich, zastanawiałam sie co ja robię, przecież i tak mi się nie uda ich rozdzielić, jest za późno, a poznałam to po figlarnym chichocie Mel.
-O! Amber dobrze, że jesteś- zawołała na mnie przyjaciółka. Max zauważały, że przyszłam. Spojrzałam w jego oczy. Niebieskie oczy, które tak kochałam, a jednocześnie ich nienawidziłam. On tylko uśmiechnął się do mnie. Ale to nie był taki zwykły uśmiech. Wydawał się mile zaskoczony, że mnie widzi. Patrzył na mnie, tak, tak inaczej niż zwykle.
-Cześć- przywitał się. Posłałam mu uśmiech, po czym przeniosłam wzrok na Mel.
-Abs, musisz nas usprawiedliwić u nauczycieli. Zrywamy się z lekcji- popatrzyła na mnie znacząco.
-Ale, ale jak to?- zapytałam próbując udać obojętną.
-Po prostu powiedz, że źle się poczuliśmy i poszliśmy do domu- wyjaśniła.
Chciałam coś powiedzieć ale przerwał mi dzwonek. Na korytarzu zrobiło się tłoczno, Mel załapała rękę Maxa i razem zaczęli przedzierać się w stronę wyjścia, przez przybyły tłum. Zanim się zorientowałam, zniknęli mi z oczu. Popychana przez innych uczniów, osunęłam się na ziemie, zdając sobie sprawę, że właśnie straciłam chłopaka, który był dla mnie wszystkim. Czemu się dziwisz, słyszałam w swojej głowie, sama jesteś sobie winna. Na korytarzu zrobiło się pusto, zaczęły się lekcje, a ja nie miałam zamiaru na nie iść. Ostatkiem sił podniosłam się z zimnej ziemi, chwyciłam swój plecak i kiedy miałam odejść w stronę tylnego wyjścia, usłyszałam swoje imię.
-Amber
Ten głos poznałabym wszędzie, ale wtedy wydawało mi się, że to tylko moje omamy. Nie zwracając uwagi na głos dochodzący gdzieś zza mnie, szłam gorączkowo przed siebie, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu.
-Amber
Usłyszałam znowu. Łzy bezsilności spływały po moim policzku, mocząc włosy oraz ulubioną, fioletową bluzkę, którą dostałam w prezencie od mamy.
-Amber
Nie wytrzymałam. Odwróciłam się na pięcie, w stronę dochodzącego, niebiańskiego głosu, myśląc, ze już kompletnie zwariowałam. Jednak z moją głową wszystko było w porządku. Przede mną stał on. Z niepokojem na twarzy, wpatrywał się w moje załzawione oczy. Odgarnął kosmyk moich blond włosów, i założył za ucho. Wierzchem dłoni przejechał po moim policzku, od skroni do warg. Nie wiedziałam czy to rzeczywistość, czy może ja straciłam przytomność i bujam w obłokach. Jedno było pewne. Przede mną stał Max. Jego spojrzenie nie wyrażało nic. Uśmiechał się delikatnie, ale po za tym nic nie mówił. Nagle ujął moją twarz w dłonie i zbliżył swoje wargi do moich. Mój oddech przyśpieszył. Max musnął delikatnie moje usta, po czym wpił się w nie. Stałam nieruchomo , a moje serce o mało co nie wyskoczyło mi z piersi. Max przerwał pocałunek i popatrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami, które tak w nim kochałam. Zamknęłam oczy, chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Znów poczułam jego wargi na swoich, ale tym razem to było tylko muśnięcie. Kiedy na powrót otworzyłam oczy, stałam na korytarz zupełnie sama. Gorączkowo się rozglądnęłam, ale nigdzie nie dostrzegłam chłopaka.
-Wszystko w porządku?- usłyszałam gdzieś w dole.
Opuściwszy wzrok, zobaczyłam małą dziewczynkę z dużymi zielonymi oczkami i pięknymi kręconymi loczkami.
-Tak- zmusiłam się do uśmiechu.- Wracaj do klasy. 
-A dlaczego pani płaczę, to przez tego chłopaka z którym panienka się całowała?
Czyli to jednak nie był wytwór mojej wyobraźni. Max był tu, możne nadal tu jest i przysłuchuje się tej rozmowie. Ale w takim razie, co z Mel?
-Nie skarbie. To nie przez niego- skłamałam.
-No dobrze, to niech się pani uśmiechnie- powiedziała na odchodne.
Pomachałam jej na pożegnanie. Ta zniknęła za rogiem korytarza. Znów zostałam sama. Gdzie jest Mel? Czy jest z Maxem? Co miał znaczyć ten pocałunek z przed chwili? Przejechałam palcem po swoich wargach, wspominając tą chwilę, która w przyszłości na pewno sprawi mi sporo bólu.
Kiedy weszłam do domu od razu skierowałam się do swojego pokoju, nawet nie witając się z rodzicami. Miałam tego wszystkiego dość. Mętlik panujący w mojej głowie, był jednym wielkim supłem, którego nie potrafiłam rozwiązać. Kiedy leżałam na łóżku, pogrążona w zamyśleniu, zadzwonił telefon. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam. Nie powiedziała nawet 'hallo' od razu przeszła do rzeczy.
-Myślisz, że ja się zabawiłam nim dla zabawy? No proszę cię, on nie jest tego wart. Zrobiłam to ze względu na ciebie, wiedziałam, ze coś do niego czujesz. Zawsze patrzyłaś na niego w inny sposób. A najgorsze było to, że on tez cię kochał. Powiedział mi to, zaledwie kilka dni temu. Nie powiedziałam ci tego, bo byłam zazdrosna. Zawsze byłaś ode mnie ładniejsza, nie mogłam tego znieść. Chciałam ci dopiec, no i proszę, popatrz co z tego wyszło. Powiem ci, że Max jest rewelacyjny chłopakiem. Tak łatwo dał się nabrać, że mi na nim zależy. Wiesz i to ja go nasłałam na ciebie, żebyś go pocałowała. Wiedziałam, ze zaboli cię to trzy razy mocniej. Powiem ci jeszcze jedno. Nigdy cię nie lubiłam.
Po tych słowach zakończyła a mi mój telefon upadł na ziemie z głuchym hałasem.


Wiem, ze denny ;')

Życie jest jak puzzle. Zamiast cieszyć się tymi elementami, które już ułożyliśmy zwracamy uwagę na te, których nie ma
lov ♥

1 komentarz:

  1. To jest, piękne... Łzy napłynęły mi do oczu. Prześliczne.!

    OdpowiedzUsuń